Rabo de Peixe i kokaina – co mają ze sobą wspólnego?
Jest nas czworo. W grupie raźniej. W takim składzie udajemy się do Rabo de Peixe, czyli w wolnym tłumaczeniu, do Rybiego Ogona (peixe to po portugalsku ryba, natomiast rabo to dosłownie tyłek, zadek, tył, dupka itp., a w przypadku rybim możemy uznać tę część za ogon).
Rabo de Peixe, czyli spolszczony na potrzeby tego wpisu Rybi Ogon, to miejscowość położona w północnej części wyspy São Miguel na Azorach. Udajemy się tu, gdyż chcemy zobaczyć między innymi, jak dziś wygląda portugalska vila*, w której ma się toczyć główna akcja produkcji drugiego portugalskiego serialu Netflixa, zapowiadanej od 2022 roku (tutaj przeczytasz nieco więcej na ten temat po portugalsku).
*vila to portugalskie określenie miejscowości o statusie plasującym się pomiędzy wsią a miastem
Tym bardziej że pierwszy portugalski serial pt. Glória był naprawdę wyśmienity. Akcja toczy się w latach 60. i serial doskonale oddaje klimat Portugalii w tym okresie. Warto go obejrzeć m.in. ze względu na zdjęcia zrealizowane w regionie Ribatejo i Lizbonie, fantastyczną ścieżkę muzyczną, smaczki kulturowe przybliżające obyczaje i życie ludzi w nie tak odległych przecież latach. Zdecydowanie polecam!
Zostawmy jednak Glórię i wróćmy do głównego wątku, czyli Rabo de Peixe.
Spis Treści
ToggleSerial „Przypływ”
Aktualizacja: Serial „Rabo de Peixe” (nazwa portugalska) / „Przypływ” (nazwa polska) miał swoją premierę 26 maja 2023 roku. Śmiało możesz obejrzeć serial, choćby ze względu na ciekawe ujęcia przyrody i krajobrazów Azorów.
Lato Pyłu w Rabo de Peixe, czyli jak pół tony kokainy trafiło na wyspę
Jest 6 czerwca 2001 roku. Żaglówka o wdzięcznej nazwie Sun Kiss 47 ulega uszkodzeniu u wybrzeża wyspy São Miguel na Azorach. Włoch Antonino Quinci to jedyny zidentyfikowany członek załogi. Płynie z Wenezueli, z Zatoki Cariaco. Jego celem są, a przynajmniej miały być, hiszpańskie Baleary. Miał tam dostarczyć lokalnej mafii towar znajdujący się na pokładzie. Kokainę.
Podróż jednak się komplikuje w wyniku uszkodzenia części żaglówki. Włoch postanawia zacumować ją na azorskiej wyspie. Nie może jednak udać się prosto do portu. Zanim to zrobi, najpierw ukryje pół tony narkotyków w grocie znajdującej się przy klifach. Kokaina zapakowana jest w małe paczki, te z kolei zabezpieczone są plastikiem. Antonino owinie je siecią rybacką i łańcuchami oraz zakotwiczy pod wodą. Jest to rozwiązanie tymczasowe. Następnie uda się do najbliższego portu zlokalizowanego w miejscowości Rabo de Peixe. Tu ma zamiar naprawić jacht, by następnie z powrotem przepakować kokainę na pokład i wypłynąć dalej do celu.
Jeśli kiedykolwiek byliście na portugalskich klifach – czy to na kontynencie, czy na wyspach – z pewnością możecie wyobrazić sobie, jak silny jest Atlantyk oraz jak straszne mogą być fale obijające się o potężne skały.
Strome klify, ostre skały, silne prądy morskie oraz regularne przypływy i odpływy to znajomy krajobraz portugalskich wybrzeży.
Siła natury – w tym przypadku oceanu – jest nieobliczalna. Działa także na niekorzyść Antonino. Kokaina ukryta w grocie skalnej szybko zostaje wymyta przez pływy morskie i tym właśnie sposobem niecałe pół tony białego proszku, podzielonego na paczki, trafia na różne lokalne plaże zlokalizowane wzdłuż wybrzeża wyspy.
Według różnych źródeł niecałe 400 kilogramów udaje się odłowić policji, pozostała część trafia w ręce zwykłych obywateli. Lokalna ludność zaczyna znajdować pakunki. Niektórzy oddają je w ręce policji, inni zachowują dla siebie. Wiodący dotychczas spokojne życie mieszkańcy Rabo de Peixe – niezaznajomieni z tym rodzajem narkotyku – szybko się uzależniają.
Lokalni dilerzy wyrastają jak grzyby po deszczu, a i kupujących nie brakuje. Nie wszyscy przecież chcą współpracować z policją. Odkrywają własną żyłę złota i używają sobie, ile popadnie. Kokaina jest sprzedawana w kuflach po piwie w tzw. copos de imperiais*. Za bezcen.
Copos de imperiais są to niewielkie kufle (zazwyczaj ok. 250 ml), w których pije się piwo z kija w Portugalii. Samo słowo imperial oznacza po prostu lane piwo, a określenia tego używa się głównie w Lizbonie. Z kolei na północy kraju, aby poprosić w knajpie o lane piwo, prosimy o fino.
Przeczytaj więcej: Piwo w Portugalii – jakie wybrać?
Co więcej, kokaina ta ma być „czysta” (podobno w ok. 80%), jeszcze nieprzygotowana do finalnej sprzedaży. Wykazuje silniejsze działanie, gdyż nie zawiera dużej liczby domieszek.
Spożycie narkotyków w spokojnej dotychczas miejscowości Rabo de Peixe wzrasta gwałtownie, dosłownie z dnia na dzień. Ten okres bywa określany jako Lato Pyłu (port. Verão do pó). Legendy miejskie głoszą, że kokainy w tym okresie było tak dużo, że lokalne kobiety nawet panierowały nią ryby! A rybacy dodawali biały proszek do kawy. Zamiast cukru.
Niewątpliwie nagłe pojawienie się białego proszku wpłynęło na losy całej wyspy. A właśnie w Rabo de Peixe nastąpiła intensyfikacja nielegalnej sprzedaży narkotyku. W ciągu kilku tygodni szpital w stolicy wyspy (Ponta Delgada) odnotował mnóstwo przypadków przypominających zawał serca. Przykładowo, życie ratowano osobom nieprzytomnym bądź pogrążonym w narkotycznej śpiączce. Samych przypadków śmiertelnych w ciągu kilku pierwszych tygodni Lata Pyłu było ok. 20.
Źródła: Informacje związane z narkotyczną historią Rabo de Peixe zaczerpnęłam z różnych źródeł, portugalskich i brazylijskich portali (korzystałam między innymi z observador.pt, cmjornal.pt, publico.pt, diariodonordeste.verdesmares.com.br itp., a także theguardian.com)
Jak Rabo de Peixe wygląda dzisiaj? Niestety wydarzenia sprzed lat znacząco wpłynęły na dalsze losy miejscowości, a konsekwencją są wciąż widoczne nierówności społeczne, bieda, bezrobocie i niski poziom edukacji społeczeństwa.
Rabo de Peixe obecnie: Rybacy i ich teren
Do Rybiego Ogona jedziemy autem. Przedmieścia witają nas zwyczajnymi domami charakterystycznymi dla azorskich krajobrazów, czasami przeplatanych bogatszymi posesjami. Im bliżej centrum, tym zabudowa staje się bardziej charakterystyczna dla małych miasteczek.
Ulica się nieco zwęża i jedziemy wzdłuż jednopiętrowych, połączonych w jedną długą bryłę domów. Każdy z nich ma swój własny kolor. Jeden jest cały zielony, kolejny żółty z brązowymi obramowaniami, inny ma kolor piaskowy z obwódkami w kolorach bordo, są też barwy szare, pomarańczowo-niebieskie albo po postu białe. To miszmasz pastelowych kolorów elewacji, w którym wszystko do siebie pasuje. Znany doskonale także z Portugalii kontynentalnej.
Chcemy zaparkować auto gdzieś w centrum. Jak w wielu mniejszych miejscowościach w Portugalii warto kierować się zasadą: gdzie lokalne café (portugalska knajpo-kawiarnia), tam kościół, a gdzie kościół, tam centrum. Zasada ta działa też w odwrotną stronę: gdzie kościół, tam lokalne café, a gdzie café, tam centrum życia towarzyskiego.
Życie toczy się pod café
Jest i on – Igreja do Bom Jesus de Rabo de Peixe – duży kościół z białą fasadą i charakterystyczną obwódką, tutaj w wersji czarnej. Dodatkowo z widokiem na port i klify. A jeśli jest kościół, to w pobliżu musi być też café, czyli lokalna kawiarnia. Nie mylimy się! Jest tuż za rogiem i wygląda bardzo swojsko. Typowy lokal portugalski. Jest kilka minut po dziewiątej, więc liczymy na poranną kawę w lokalnej atmosferze.
Zastajemy tu kilku mężczyzn sączących o tej godzinie już nie kawę, ale czerwony trunek (alkoholowy), zwany w niektórych kręgach „sokiem z winogron” (port. sumo de uva). Jeden z mężczyzn ma zamiar szybko opuścić café, duszkiem wypija więc duży kieliszek tegoż czerwonego wina. Wygląda na mocnego zawodnika. Reszta towarzystwa też nietęga. Z kolei nasza czwórka wyróżnia się i wyglądem, i mową, i zachowaniem. Jesteśmy zdecydowanie jedynymi przyjezdnymi w okolicy – przynajmniej o tej godzinie. Nikomu jednak to (jeszcze) nie przeszkadza.
Co ciekawe, w kawiarni znajduje się specjalny stół do grania w domino. Przypomina trochę miniaturowy stół bilardowy. Jest jednak mniejszy, kwadratowy i wiadomo – bez łuz do wbijania bil. Wykonany jest z drewna, na wierzchu pokryty zielonym filcem. Pierwszy raz widziałam stół do gry w domino.
Wychodzimy. Pod naszą kawiarnią i tuż obok nagromadziła się całkiem spora grupa mężczyzn. Sami faceci, żadnej kobiety. Ewidentnie nigdzie się nie spieszą. Niektórzy okupują café z gazetą i kieliszkiem wina w dłoni, inni gawędzą żywo pod drzewem, ktoś sobie po prostu siedzi, pozostali spoglądają w stronę oceanu. Najprawdopodobniej to rybacy, którzy wraz z bladym świtem skończyli na dziś pracę.
Mroczny wizerunek Santo Cristo
Czas poznać nieco lepiej okolicę Rybiego Ogona. Chodzimy głównymi ulicami, patrząc na lokalną architekturę. To, co szczególnie przyciąga wzrok, to liczne portrety ubiczowanego Jezusa w koronie cierniowej – Senhor Santo Cristo dos Milagres. Wizerunki Jezusa umieszczane są na fasadach domów, najczęściej nad drzwiami wejściowymi. Nierzadko mają czarne obramowania.
Szczerze? Początkowo Chrystus Ecce Homo nieco przeraża. Wyraz twarzy i kolorystyka przywołują mroczne skojarzenia. Gdy przyjrzymy się bardziej, ujrzymy detale pod postacią bogato zdobionych szat Chrystusa oraz tła, na którym jest przedstawiany.
Warto podkreślić, że kult Santo Cristo jest bardzo ważny dla mieszkańców całej wyspy São Miguel, nie tylko dla miejscowości Rabo de Peixe. Ba! Dla Azorów w ogóle. Festas do Senhor Santo Cristo dos Milagres, czyli feszty religijne poświęcone Chrystusowi cierpiącemu, uchodzą za największe uroczystości religijne obchodzone na całym archipelagu Azorów.
Hej, do wyjścia tędy droga
Spoglądając na niecodzienne wizerunki Chrystusa i lokalne domy rybackie skręcamy w nieco mniejsze uliczki. Chcemy lepiej przyjrzeć się Rybiemu Ogonowi. Tu od razu w oczy rzucają się drobne śmieci pod nogami. Nie walają się, ale zdecydowanie są widoczne na chodnikach. Niedopałki papierosów, skrawki papierów i kartonów, jakieś puszki. W tych mniejszych uliczkach od razu widać różnicę w porównaniu do głównych, zadbanych ulic, mijanych przez nas wcześniej. Wygląda to na tzw. bairro social, czyli dzielnicę biedy.
Ludzi nie ma tu zbyt wiele. I o ile przy kawiarniach na głównym placu byli sami mężczyźni, to tutaj przewagę stanowią kobiety. Jedna rozmawia przez okno z sąsiadką, tutejsza babcia obserwuje nas bacznie z okna, inna stoi po prostu przy drzwiach wejściowych. Jakaś młoda matka pali papierosy, a wokół biega gromadka dzieci. Są też młodzi faceci siedzący na gankach i obserwujący dzielnicę. Ogólnie można poczuć się bardzo nieswojo.
I przeczucia nas nie mylą. Jeden z lokalnych mężczyzn, stojący z grupką kumpli, zagaduje do nas z uśmiechem – pokojowo, ale stanowczo. Wskazuje na białą linię tuż przy ganku jego domu, która biegnie dalej, wzdłuż całej ulicy. Pyta, czy widzimy dobrze tę linię, bo ona prowadzi do wyjścia. Podkreśla, że dzięki niej już się nie zgubimy. W mig chwytamy tę aluzję pod tytułem „Wypierniczać z mojego podwórka”, której on i jego kumple z pewnością nie chcieliby powtarzać. I nie musieli. Za chwilę już nas nie było.
Rabo de Peixe: przeszłość nadal obecna, przyszłość dająca nadzieję
Rabo de Peixe ma za sobą narkotykową przeszłość niczym z serialu Narcos. Niestety wydarzenia z czerwca 2001 roku znacząco wpłynęły na obecne losy mieszkańców tej miejscowości. Kokainowa przeszłość miasteczka splata się dziś z biedą i złą reputacją miejscowości.
Sprawdźmy, co mówią przykładowe portugalskie nagłówki i cytaty z portali internetowych o miejscowości Rabo de Peixe:
- Vítima de desigualdades sociais e do flagelo do desemprego (sapo.pt) – Ofiara nierówności społecznych i plagi bezrobocia.
- Rabo de Peixe, umas das freguesias mais pobres do país. (sicnoticias.pt) – Rabo de Peixe – jedna z najbiedniejszych gmin w kraju.
- Nos cafés da vila piscatória, bastante escuros, só se encontram homens. (sapo.pt) – W kawiarniach miejscowości rybackiej, które są dość ponure, można spotkać tylko mężczyzn.
- Uma vila açoriana geralmente associada a uma imagem de pobreza e problemas sociais. (rtp.pt) – Miejscowość na Azorach kojarzona powszechnie z obrazem biedy i problemów społecznych.
Z drugiej strony są też tytuły pozytywne, takie jak:
- De uma das zonas mais pobres da Europa a roteiro turístico (sapo.pt) – Od jednego z najbiedniejszych miejsc Europy, aż po szlak turystyczny.
- Rabo de Peixe é mais do que um estigma e não quer estar na Netflix. (…) A comunidade receia que Rabo de Peixe contribua para reforçar a carga negativa associada à vila piscatória. (publico.pt) – Rabo de Peixe to coś więcej niż piętno (przeszłości) i nie chce być na platformie Netflix. (…) Lokalna społeczność obawia się, że serial Rabo de Peixe przyczyni się do wzmocnienia negatywnego wizerunku związanego z miejscowością rybacką.
- Entre o velho preconceito e um enorme potencial (expresso.pt) – Pomiędzy starymi uprzedzeniami a ogromnym potencjałem.
Jak widać, dziś Rabo de Peixe chce odciąć się od swojego dawnego oblicza. Obrazu biedy i wysokiego bezrobocia.
I choć rybołówstwo zdaje się być wciąż głównym zajęciem lokalnej ludności, to władze Rybiego Ogona dążą do polepszenia sytuacji mieszkańców. Władze miejscowości podkreślają jeszcze nie do końca wykorzystane walory miejscowości, takie jak m.in. posiadanie ogromnego potencjału turystycznego.
Czy Rabo de Peixe zmieni się w nadchodzących latach?
Czy na dobre pozostawi za sobą narkotykową przeszłość?
Jak myślicie?