Pitões das Júnias – zwiedzanie wioski i trekking w śniegu
Kiedy temperatura w Portugalii spada blisko zera i na horyzoncie nie widać chmur deszczowych, oznacza to tylko jedno – gdzieś w górach jest szansa na zobaczenie śniegu! Najbardziej popularną opcją jest wycieczka do Serra da Estrela. My jednak obraliśmy inny kierunek – Pitões das Júnias w Gerês.
Spis Treści
ToggleO Pitões das Júnias słów kilka
Pitões das Júnias to wioska położona na północy Portugalii (region Trás-os-Montes, dystrykt Vila Real, gmina Montalegre), zaledwie kilka kilometrów od granicy z Hiszpanią. Myślę, że spokojnie można ją umieścić w gronie miejscowości określanych jako „urocze zadupia”. Dane z 2011 roku podają, że mieszkało tu wówczas zaledwie 161 osób, podejrzewam więc, że obecnie liczba ta jest dużo, dużo mniejsza.
Co wyróżnia Pitões das Júnias? Jest jedną z najwyżej położonych wiosek w Portugalii! Znajduje się na wysokości 1100 m n.p.m., co czyni ją świetną bazą wypadową na piesze wycieczki. Korzystając z okazji zimna i braku deszczu, wyruszyliśmy więc na poszukiwanie śniegu.
Zimowy trekking w okolicy Pitões das Júnias
Początkowo plan był ambitny: przejść szlak Trilho das Minas dos Carris e Pico da Nevosa, prowadzący do najwyższego szczytu Serra do Gerês i jednocześnie drugiego najwyższego szczytu w Portugalii kontynentalnej – Pico da Nevosa, 1546 m n.p.m.
Szlak ten ma ok. 24 km i trzeba liczyć się z ponad 8-godzinną wędrówką. Z racji zimowych warunków i krótkiego dnia zrezygnowaliśmy z tego pomysłu i postanowiliśmy udać się na mniej wymagający trekking. Pico da Nevosa pozostanie do zdobycia wiosną lub latem, kiedy warunki pogodowe będą bardziej sprzyjające.
Zdecydowaliśmy się więc na szlak Trilho de Pitões das Júnias à Fonte Fria mający ok. 9 km. Będąc już na miejscu startu, postanowiliśmy ponownie zmienić plan. Dlaczego? O tym zaraz opowiem.
Warto przy okazji powiedzieć, że szlaki górskie w Portugalii zazwyczaj są fatalnie oznaczone. Często trudno znaleźć początek drogi, a będąc już na szlaku – zwłaszcza tym mało uczęszczanym – trzeba nieźle pogłówkować na rozstajach dróg, aby wybrać właściwą trasę. Należy zapomnieć o jakichkolwiek mapach, drogowskazach dot. długości i czasu przejścia. Te, o ile istnieją, spotkamy tylko w punktach początkowych i końcowych szlaku.
Podczas wędrówki szukajmy oznaczeń na kamieniach. Te i tak występują dość rzadko i zazwyczaj nie wskazują, którego szlaku konkretnie dotyczą. Jeśli więc idziemy równoległe z innym szlakiem, istnieje duże prawdopodobieństwo, że nieświadomie zmienimy trasę. Jednak spokojnie, warto wtedy kierować się swoją intuicją i mieć przynajmniej minimalne rozeznanie w terenie. W najgorszym wypadku będziemy musieli zawrócić i wykonać kilka dodatkowych kilometrów.
Wracając do poszukiwań Trilho de Pitões das Júnias à Fonte Fria –plan zweryfikowało życie. Po dotarciu do wioski Pitões das Júnias okazało się, że wcale nie tak łatwo odnaleźć ścieżkę. Po przejechaniu autem kilku wąskich uliczek zlokalizowaliśmy lokalnego mieszkańca siedzącego w pickupie.
Dał nam wskazówki: „Fonte Fria? No, jest tam szlak, ale uważajcie, żeby się nie zgubić, bo dzisiaj taka mgła… Kilka osób się zgubiło w taką pogodę. Śnieg, zimno, mgła… Jak tam dotrzeć? A jedźcie do góry, cały czas prosto, za ostatnią fermą krów (port. vacaria) będzie szlak”.
Wyruszyliśmy więc na poszukiwanie ostatniej „wakariji” we wsi… Okazało się, że co rusz napotykamy na nową „wakariję” i ta, która miała być już naprawdę ostatnią, zdecydowanie nią nie była. W efekcie jakieś 20 minut później zrobiliśmy kółko i dotarliśmy w to samo miejsce. Co ciekawe w ciągu niespełna pół godziny natknęliśmy się na naprawdę mnóstwo chodzących luzem psów w typie owczarków.
Po dalszych poszukiwaniach kolejnych „wakariji”, tym razem już na własną rękę, wreszcie udało się odnaleźć drogowskazy. Jednak wejścia na szlak „strzegła” grupka lokalnych czworonogów, biegających luzem i ciekawie zerkających na rozwój sytuacji. Ponieważ nasz biały wilczek do najbardziej towarzyskich nie należy, a chojrakiem jest tylko „wśród swoich i u siebie”, postanowiliśmy nie stresować go takim towarzystwem.
Finalnie wybraliśmy więc inny szlak przebiegający wzdłuż granicy portugalsko-hiszpańskiej. Po wyjeździe z wioski, kierując się przedłużeniem ulicy Largo Toleiro, kilka kilometrów dalej znajduje się granica państw. Jest tam niewielkie skrzyżowanie, przy którym można zostawić samochód i wyruszyć na pieszą wędrówkę.
Do wyboru jest kilka tras – naszym celem było odnalezienie miejsc, gdzie jest najwięcej śniegu, więc wybraliśmy się na spontaniczny pół-dziki szlak. Był to strzał w dziesiątkę! Śniegu było całkiem sporo – im wyżej, tym piękniej. W sumie udało się przejść ponad 10 km w naprawdę bajkowym krajobrazie.
Pitões das Júnias: trekking wzdłuż granicy
Być może ktoś z Was będzie chciał skorzystać z tej trasy w przyszłości. Zostawię więc poniżej kilka wskazówek.
Na skrzyżowaniu dróg, zgodnie z drogowskazem, obraliśmy kierunek na Tourém.
Szliśmy aż do kamiennego budynku na rozstaju dróg, który zwiastuje tabliczka Chegada Andaina Serra Do Xurés.
Następnie spontanicznie zmieniliśmy kierunek trasy i skręciliśmy w prawo. Bingo! Im wyżej szliśmy, tym więcej śniegu leżało na szlaku. Poranna mgła i przebijające się słońce w połączeniu ze śniegiem stworzyły idealną atmosferę do wędrówki.
Idąc dalej, natknęliśmy się na jedyny na trasie słupek z oznaczeniem szlaku, więc skręciliśmy w prawo według tej sugestii.
Widoki nadal były fantastyczne, więc kontynuowaliśmy wędrówkę przez ośnieżone pola.
Szliśmy dokładnie wzdłuż granicy państw – po prawej stronie pola były hiszpańskie, a po lewej portugalskie. Informują o tym mijane słupy graniczne z wygrawerowanymi skrótami państw.
W pewnym momencie droga zaczęła wieść w dół, śniegu było nieco mniej, a my szliśmy prawdopodobnie dzikim szlakiem, ale cały czas wzdłuż wyboistej drogi. Idąc „na czuja”, mieliśmy jednocześnie nadzieję, że zatoczymy koło i dotrzemy do punktu, w którym zaczęliśmy trekking.
Zgodnie z oczekiwaniami ścieżka zaprowadziła nas w końcu do auta, a że czasu było jeszcze sporo – wybraliśmy się w kolejną trasę, biegnącą w przeciwnym kierunku. Tym razem nie udało nam się zatoczyć koła. Droga powrotna była więc taka sama, aczkolwiek równie malownicza.
Pitões das Júnias – zwiedzanie wioski
Ta niewielka miejscowość zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Położona z dala od zgiełku codziennego świata wioska jest wyizolowana i uśpiona, ale nie nudna. Znajdziemy tu przede wszystkim wąskie brukowane uliczki, domy z granitu przekazywane kolejnym członkom rodziny z dziada pradziada i… mnóstwo chodzących luzem psów o całkiem pokaźnych gabarytach.
Przeczytaj więcej: Magusto, czyli kasztanowa impreza pod chmurką >>>
Wygląda na to, że prawie każde domostwo ma jakiegoś psiaka (co najmniej jednego!), a żeby było ciekawej, są to psy-olbrzymy, które człapią sobie po wsi lub leżakują nieopodal swoich gospodarstw. Zapewne nie bez powodu są to duże czworonogi w typie owczarków.
W wiosce jest mnóstwo krowich ferm (port. vacaria), więc latem prawdopodobnie pomagają rolnikom w pracach gospodarskich, np. przy zaganianiu bydła. Zimą snują si leniwie po wsi i, pomimo swojego poważnego wyglądu, są po prostu dużymi misiami, które doceniają głaskanie. Dobrze żyją także z kotami, których we wsi także jest spora gromadka.
Co koniecznie zrobić, będąc w Pitões das Júnias – 5 pomysłów
1. Spacer po wiosce
Przechadzka bez celu po wąskich, brukowanych uliczkach ma swój niepowtarzalny urok w tym miejscu. Wioska nie jest duża, a zaglądając w różne zakamarki, możemy cofnąć się w czasie o dobrych kilkadziesiąt (jak nie więcej) lat. Cała miejscowość to taki jakby żywy skansen, w którym nadal żyją ludzie, a zgiełk nowoczesnego świata został daleko za górami. Warto przejść miejscowość wzdłuż i wszerz!
2. Odpoczynek w tawernie Taberna Terra Celta
To niewielkie, bardzo klimatyczne miejsce znajdujące się w centrum wioski. Warto tu wstąpić, choćby po to, aby zobaczyć etniczne wnętrze i poczuć iście celtycką atmosferę.
3. Zakupy w lokalnej piekarni Padaria Pitões
Przy ulicy R. Outeiro 24 znajduje się lokalna piekarnia, w której kupimy przepyszny pieczywo. Miejsce jest niepozorne, ale zdecydowanie warte odwiedzenia. Chleb zakupiony w tej piekarni miał świetną konsystencję i chrupką skórkę – niebo w gębie!
4. Zwiedzanie ruin klasztoru
Nieopodal wioski znajduje się Mosteiro de Santa Maria das Júnias. Są to ruiny klasztoru benedyktynów założonego prawdopodobnie w IX wieku. Miejsce położone jest w dolince, a prowadzi do niego dość przyjemna ścieżka.
Najpierw więc podjeżdżamy samochodem na miejsce parkingowe, a potem idziemy na pieszą przechadzkę. Uwaga – ruiny są w niepewnym stanie i grożą zawaleniem, dlatego najlepiej podziwiać je z boku lub ze wzgórza przylegającego do murów.
5. Spacer do wodospadu
Zwiedzając ruiny klasztoru, można przy okazji wybrać się na przechadzkę w przeciwnym kierunku, aby zobaczyć wodospad o wysokości 30 m – Cascata de Pitões das Júnias.
Prowadzi do niego polna ścieżka, która później zamienia się w drewniane podesty i schody. W okolicy rośnie stuletni dąb, z którym związane są lokalne legendy, m.in. dotycząca żyjącego tam elfa.
Pitões das Júnias to miejsce, które spodoba się wszystkim, którzy lubią piesze wędrówki, spokojne życie i krok wstecz ku przeszłości. To wioska-ciekawostka, którą zdecydowanie warto zobaczyć.
Przeczytaj także:
- Śladami wód mineralnych – wycieczka do uzdrowisk w Pedras Salgadas i Vidago >>>
- Północna Portugalia – co zobaczyć? Przewodnik >>>
- Kopczyki z kamieni w portugalskich górach, czyli kilka słów o mariolas >>>
- 12 powodów, dla których warto odwiedzić Historyczne Wioski Portugalii >>>
- Portugalia z psem – co, gdzie i jak >>>